Imieniny: Cecylii, Marka, Maura
  Aktualności
  W Lublinie
  W Drohobyczu
  Wszędzie
  Polecamy
  Archiwum
  Warte uwagi
  Kategorie
   Stowarzyszenie
   Partnerzy
   Projekty
  Bruno4ever

  Tagi

bułgarii górecka festiwal 2012 szpilki o schulzu drohobycz noce nasi artyści filmy leszek mądzik bruno golberg cytaty o schulzu krcha nieznanaukraina eon horusa jarecka lublin galeria zwierciadło
  Ramka


SchulzFest 2024

XI MIĘDZYNARODOWY
FESTIWAL 
"Arka wyobraźni
Brunona Schulza"
w Drohobyczu

Dofinansowano ze środków
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
- podstawowego funduszu celowego


***


***

  BRUNO4EVER 
2024-2026 
SchulzFest w drodze do ESK

Dni Brunona Schulza 
w Lublinie

Zrealizowano z pomocą finansową
MIASTA  LUBLIN

***





 ***


Rok 2022 / Rokiem Brunona Schulza

Odwiedziło nas już:
1010860 osób

M I L I O N
Dziękujemy

Aktualności
HISTORIE Z PÓŁTORA MIASTA (1)


Ostatnie życzenie panny R.

Stary rok 1932 żegnano w Drohobyczu tak plotkując jak i dyskutując na potęgę i bardzo poważnie o wydarzeniu, które wstrząsnęło wszystkimi mieszkańcami miasta. 15 listopada zabiła się wypijając kwas siarkowy 25-letnia panna Maria Bronisława. Nie wiadomo, czy z miłości.
Jednak nie domniemany romans poruszył drohobyczan, bo zawody miłosne zbierały tam cały czas krwawe żniwa i przestały pobudzać wyobraźnię.
Rzecz w tym, że panna Maria Bronisława pochodziła z bardzo pobożnej rodziny wyznania mojżeszowego, była wnuczką szanowanego rabina. Nim dokonała żywota w męczarniach, na łożu śmierci przyjęła chrzest…
Gdzie więc powinny spocząć jej doczesne szczątki?

Logo przedwojennego

 „Wieść ta lotem błyskawicy obiegła nie tylko miasto nasze, lecz i całe zagłębie naftowe” – cytował „Tajny Detektyw. Ilustrowany Tygodnik Kryminalno Sądowy” wypowiedź jednego z mieszkańców Drohobycza. Popularna gazeta uznała wydarzenie za niebywale ekscytujące. Na okładkę nr 48 z 27 listopada 1932 roku dała poważne zdjęcie: na pierwszym planie miejscowy, drohobycki policjant patrzy poważenie w obiektyw, a za tło ma kaplicę cmentarza, przy której schodach stoją modlące się, betonowe postacie świętej. W okładkę wkadrowano portret denatki. Napis wyjaśniał na dole strony w czym rzecz, rzecz jasna koloryzując sytuację podobnie, jak to i dzisiaj robią pewne pisma: „Kaplica cmentarna w Drohobyczu, w której złożono zwłoki tragicznie zmarłej ś.p. Niny Rudörferowej. Policja strzegła dostępu do kaplicy z obawy przed profanacją zwłok przez rozfanatyzowany tłum”. A wewnątrz tygodnika kolejne zdjęcia, o jakie dzisiaj już raczej w prasie trudno, na przykład piękna twarz zmarłej w trumnie obsypanej kwiatami…

WYSZLI PO DOROŻKĘ

Pana Maria Bronisława – takie imiona nosiła według katolickiej klepsydry, ale korespondent „Tajnego Detektywa” pisze o niej również właśnie Nina oraz Mina – była kasjerką w biurze notariusza dr Witkiewicza. 14 listopada 1932 roku zachowywała się w pracy normalnie, tryskała humorem, do domu wyszła jak zazwyczaj o godzinie 19-tej. Nagle tuż przed drugą w nocy zaczęła z krzykiem dobijać się do sąsiadki. Ta nie otworzyła mówiąc, że musi się ubrać. Lecz za chwilę już inni domownicy wznieśli raban odkrywając, że panna Rudörferówna sięgnęła po butlę z kwasem siarkowym. Natychmiast dziewczynę przewieziono do szpitala, udzielono pierwszej pomocy, rano przybyła rodzina i krewni desperatki.

Diagnoza nie pozostawiała wątpliwości: „wszelka pomoc jest bezowocna”. Po usłyszeniu takiego wyroku krewni opuścili szpital, aby znaleźć dorożkę i przewieźć umierającą z powrotem do domu.

Powróciwszy usłyszeli chyba bardziej hiobową wieść: że Maria Bronisława zmarła, lecz na krótko przed śmiercią poprosiła o przywołanie księdza rzymsko-katolickiego i o Sakrament chrztu świętego, potwierdzając swą wolę listem. By spełnić tę prośbę umierającej, najpierw dyrektor szpitala dr Kozłowski musiał stwierdzić, że jest ona w pełni świadomości - co też uczynił. Wtedy ksiądz prałat dr Kotula w asyście 30 osób, w tym zakonnic szpitalnych, udzielił Marii Bronisławie chrztu; rolę rodziców chrzestnych przyjęli państwo doktorostwo Witkowscy.

ODDAJCIE ZWŁOKI

„Tajny Detektyw” relacjonuje: „W pół godziny później Rudörferowna zakończyła życie w strasznych męczarniach. Co skłoniło denatkę do porzucenia wiary swoich ojców, dotąd nie stwierdzono. Fama głosi, jakoby miłość do katolika. Taż sama fama tłumaczy samobójstwo rozpaczą z powodu wypowiedzenia posady, które otrzymała wraz z resztą personelu”.

Tymczasem „wieść o przejściu córki na katolicyzm poruszyła całą rodzinę zmarłej. Rodzina twierdzi i powtarza nieustannie, że list pozostawiony przez denatkę był sfingowany, a na dowód przedłożyła list pisany ręką denatki dając temsamym do zrozumienia, że pewne zainteresowane osoby wbrew woli konającej zmieniły jej wyznanie. Rabinat i tutejsza Żydowska Gmina Wyznaniowa wysłała natychmiast delegację z rabinem dr Awigdorem i dr Barchaczem do ks. prałata dr Kotuli, domagając się wydania zwłok. Jednakże delegacja nie osiągnęła celu, gdyż ks. prałat oświadczył, że zmarła w chwili zgonu była chrześcijanką”.

Nic zatem dziwnego, że dziennikarz pisze: „sprawa ta ludność zarówno chrześcijańską, jak i żydowską doprowadziła do stanu znacznego zdenerwowania, tak, że groziło zaburzenie spokoju publicznego”, chociaż te dwa „odłamy ludności dotąd żyły w spokoju”. Zaraz potem dziennikarz od razu wyjaśnia uprzedzając fakty relacji, że do rozruchów nie doszło, bo władze podjęły daleko idące środki ostrożności, dzięki czemu policja „ustawiona przy świeżej mogile nie miała powodu do wkroczenia”. Nie tylko władze i policja, również Gmina Żydowska dmuchała na zimne wydając odezwę, aby ludność mojżeszowego wyznania w czasie pogrzebu pozostała w domach.

Relacja w Tajnym Detektywie

CIEKAWOŚĆ PRZY TRUMNIE

Maria Bronisława była córką bardzo pobożnych rodziców, wnuczką rabina z pobliskiej Schodnicy Israela Rudörfera. Jej rodzina miała ponoć kłopoty finansowe, na córce spoczywał obowiązek utrzymania najbliższych. Przygnębiona matka samobójczyni podkreślała, że córka nigdy nie kwestionowała wiary ojców, nie krytykowała wyznania mojżeszowego. Natomiast ks. prałat Kotula podnosił, że zmarła na łożu śmierci przekonywała, że w kościele była więcej razy niż niejedna chrześcijanka.

Ogłoszenie pogrzebowe zapowiadało, że 17 listopada trumna z kostnicy szpitalnej będzie o godz. 7.30 przeniesiona do kościoła łacińskiego, skąd po nabożeństwie żałobnym zwłoki zostaną odprowadzone na cmentarz katolicki.

Przy kostnicy zbierały się tłumy, podobnie przy (dawnej) ulicy Grunwaldzkiej i na Rynku, którędy powinien zdążać do kościoła kondukt żałobny.       

Okazało się, że już o godzinie 6.30 trumnę przeniesiono, jednakże nie do kościoła, a do kaplicy na cmentarzu katolickim, znajdującym się nieopodal szpitala, i tu odprawiono żałobną mszę świętą. Kaplicę chroniła Policja Państwowa pod dowództwem komisarza Szaciłły. Ludności żydowskiej nie zakazano wstępu na cmentarz.

Czytamy w „Tajnym Detektywie”: „Pomimo przejmującego zimna, śniegu i mgły, kilkutysięczny tłum zaległ cmentarz i przyległe ulice. Z rodziny zmarłej udziału w pogrzebie nikt nie brał”. Po pogrzebie przy grobie pokrytym kwiatami, nad którymi dominował gustowny krzyż z Ukrzyżowanym, pozostał jeden człowiek, funkcjonariusz policji.

Relacja kończy się dwoma informacjami. Pierwsza informuje, że „Rabinat i Kahał nie ustają w dalszym ciągu w staraniach o ekshumację i przeniesienie zwłok na cmentarz żydowski”. Druga, kończąca artykuł, powiadamia: „Pamiętać jednakże należy, że głównym świadkiem jest tu, tak przez chrześcijan jak i Żydów, powszechnie lubiany i ceniony lekarz, profesor dr Bronisław Kozłowski. On to właśnie orzekł, że denatka działała w pełni świadomości”.

CO ZOSTAŁO

Kaplica cmentarna sporej, zabytkowej drohobyckiej nekropoli przy (obecnej) ulicy Truskawieckiej wygląda tak jakby pozostała niemal bez zmian. Po obu tronach schodów kaplicy czuwają modląc się te same dwie święte figury z betonu, co osiemdziesiąt lat temu. Kto dzisiaj przekroczy bramę w murze cmentarza, w murze tym samym co na zdjęciach sprzed lat, zobaczy kaplicę od razu.

Trudno znaleźć jakikolwiek ślad grobu panny Marii Bronisławy Rudörferówny. Co wiadomo o jej rodzinie?

Czy to jej dziadek był jedną z ofiar Holokaustu w Drohobyczu, masowej egzekucji 21 listopada 1941 roku? Według relacji, właśnie tego dnia niemieccy okupanci wezwali, aby starzy i chorzy Żydzi drohobyccy pod groźbą śmierci stawili się do Arbeitsamtu. Judenrat, nie wiedząc o co chodzi, poparał ten zamiar, dlatego prawnik związany z Judenratem dr Rudörfer miał argumentować, że przyjdzie jego brat Israel Rudörfer, który jest inwalidą, bo nic mu się nie stanie.

Jest nagrobek dr Bronisława Leliwy Kozłowskiego, przez 33 lata, od roku 1902 do śmierci w 1935 roku, dyrektora dawnego szpitala miejskiego. Ten niezwykle zdolny chirurg, absolwent fakultetu medycznego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, był barwną i doprawdy znaczącą, wzbudzającą szacunek postacią nie tylko w Drohobyczu.

Portret dr Bronisława Kozłowskiego:

http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/172510/c27b948811259b250ea2e3cd7d986c20/

Dzisiaj jego szpital położony przy ulicy Truskawieckiej 67 jest kliniką onkologiczną. O doktorze Kozłowskim wciąż się w Drohobyczu pamięta, miejsce spoczynku jego doczesnych szczątków jest zadbane. Doktor Kozłowski ma stałe swoją ulicę w Drohobyczu, biegnącą przez Wójtowską Górę, a nieopodal szpitala, którym kierował, dobiegającą do ulicy Truskawieckiej blisko miejsca, gdzie jest cmentarz.

PYTANIA JESZCZE INNE

Co warto pamiętać z historii, jaka wydarzyła się w Drohobyczu niemal równo osiemdziesiąt lat temu? Przede wszystkim, że przeszłość jest o ile nie pouczająca, to ciekawa, i że warto pytać. Na przykład warto zapytać, jak to się stało, że samobójczyni została pochowana na tzw. świętej ziemi, a nie za murem cmentarza? To pytanie prowadzi nas między innymi do pytania o kompetencje zawodu dziennikarza.

Jak również do pytania, czy przypadkiem tragicznej śmierci 25-letniej panny nie próbowano wykorzystać do rozgrywania konfliktów etniczno-religijno-kulturowych, tak charakterystycznych dla II RP – jak i dla każdych młodych demokracji konstruujących swoją państwową podmiotowość po latach zniewolenia? A dalej do pytania o to, jak wielka może być racja autorytetów, i że to one niekiedy stanowią o porządku publicznym, a nie duchowni, policja lub tajne służby? Akurat Drohobycz międzywojenny był miejscem nadzwyczaj zaskakująco skutecznego, dzisiaj zapomnianego, działania autorytetów ponad podziałami kulturowymi i politycznymi.  

GRZEGORZ JÓZEFCZUK

CO DALEJ. ZAPOWIEDŹHISTORIE  Z PÓŁTORA MIASTA (2):
O tym, jak Bruno Schulz spotkał się z Marianem Hemarem, który nazwał Drohobycz „półtora miasta”. 


28-12-2012, 22:03:16


  Festiwale






  NewsLetter

Podaj swój e-mail



Bądź na bieżąco
z najważniejszymi wydarzeniami związanymi
z postacią Brunona Schulza




Kultura w Lublinie
BRUNO SCHULZ MUSEUM DROHOBYCZ
Polecamy:    Ї      Brama_Grodzka      PRZYPINKA.PL      Kurier_Galicyjski      Instytut_Polski w Kijowie      EAST-CULTURE      Zaxid.net      Lonia / Maydan Drohobycz      Wikipedia Ukr      Nowa Europa Wschodnia      ZBRUCZ Pismo internetowe      Rada Miasta Drohobycz   
Copyright © Stowarzyszenie | Projekt: Paweł Górski | Wykonanie: ATLabs