Efemeryczny Teatr Jednego Zdjęcia
Duet artystyczny „Klisza Werk” czyli Jakub Grzywak i Mariusz Kubielas przyjechali z Żywca do Lublina i do Radzynia 14 grudnia - na finisaż swej wystawy „U Schulza” w Galerii Oranżeria, zamykającej tegoroczną edycję Bruno4ever. Opowiadali, jak powstawały te fotografie. Przygotowanie niektórych z nich wymagało dwóch tygodni pracy nad teatralizacją pomieszczeń i badań warunków ekspozycji. Dlatego ich przedsięwzięcie bywa nazywane Efemerycznym Teatrem Jednego Zdjęcia.
Nad otwartym cyklem „U Schulza” fotograficy pracują od 2005 roku. Dotychczas wykonali 45 fotografii czarno-białych przy pomocy tzw. fotografii czystej, czyli bez użycia obróbki cyfrowej; równolegle powstaje zestaw barwny dokumentujący prace nad zestawem podstawowym, czarno-białym. Ten zestaw kolorowy – to repliki zdjęć czarno-białych jak również nie pozbawione humoru zapisy konstruowania scenografii, zachowań modeli etc. Cykl główny zaplanowali na 90 fotografii, założyli przy tym z góry, które zdjęcie będzie pierwszym, otwierającym cykl, a które ostatnim. Oba już wykonali. Pierwszym jest „Biały Mesjański Kruk”, jedyna w całym zestawie kompilacja dwóch negatywów: to „bezludny” obraz przedstawiający ptaka odlatującego się ze swego „domu”, a symbolizujący zniszczenie czy zagubienie się większości twórczej spuścizny Brunona Schulza po jego śmierci. Natomiast ostatnie zdjęcie cyklu, to „Wyprawa po chleb” – metafora tejże śmierci: wnętrze opustoszałej izby, na podłodze której dostrzegamy cień po człowieku…
Fotografie żywieckiego duetu Klisza Werk to ich interpretacje konkretnych opowiadań Brunona Schulza, konkretnych scen schulzowskiego świata; sporo z nich ma np. korzenie w krótkim opowiadaniu „Ptaki”. Interpretacje te sprzężone są z pewnym odczytaniem prozy Schulza, mianowicie takim, które kładzie nacisk na przeciwstawienie mężczyzny i kobiety, na zależność i wręcz masochistyczną uległość mężczyzny wobec kobiety, oraz wyniosłość albo obojętność wobec mężczyzny oczekującej hołdów kobiety. Taki psychologiczny kontekst wpisany jest w pozowanie, w gesty i pozy modeli.
Fotografie są teatralizowane według wcześniejszego planu. To żmudna praca, przygotowania scenografii niektórych zdjęć zajęły nawet dwa tygodnie. Równocześnie fotograficy rozwiązują każdorazowo nowe problemy naświetlenia (na przykład poprzez usuwanie… dachówek), kontrastów świetlnych, efektów ruchu, jakie chcą osiągnąć. Mimo to element przypadku daje o sobie znać, i dopiero po wywołaniu negatywu dostrzegają coś, czego nie zauważali – i po raz kolejny powtarzają zdjęcia. Dlatego bywa że wykonują po kilkanaście zdjęć jednego ujęcia, a nawet po kilka filmów. Prowadzą skrupulatne notatki i dokumentację, m.in. Księgę wywoływania negatywów! Aby wykonać fotografię „lewitującego ojca” naświetlili dziesięć filmów.
Gromadzą przy tym setki przedmiotów, korzystając nawet z uprzejmości muzeów; do jednej z fotografii wypożyczyli 75 drewnianych ptaków i kilkanaście wypchanych. Ciąg dalszy tej pracy odbywa się pod powiększalnikiem, ponieważ naświetlają papier z użyciem masek wyrównujących kontrasty naświetlenia. Bywa że de facto jeden arkusz papieru fotograficznego leży pod powiększalnikiem ponad 40 minut, a wykonanie odbitki wymaga 5-9 masek.
Finisaż w gościnnej Galerii Oranżeria był okazją do ciekawego spotkania ze środowiskiem radzyńskich fotografików (znanych m.in. z Klubu Klatka). Potem duet z Żywca przyjechał do Lublina na kameralne spotkanie z fotografikami lubelskimi.
Kto chciałby zobaczyć fotografie „U Schulza”, musi się teraz udać do Muzeum Fotografii w Krakowie; tam wystawa Grzywaka i Kubielasa czynna będzie do 27 stycznia 2013.
gr
|