Nie należy ona do tych pokonferencyjnych „cegieł”, którymi często zamurowuje się okno na prawdziwy świat – zmienny i nieuchwytny. To książka przetykana wspólnymi wątkami, scalona rozmową, a nie rozpadająca się składanka różnorodnych tekstów – pisze Ostap Sływynski w najnowszym numerze kwartalnika „Akcent” o pofestiwalowej publikacji „Bruno Schulz jako filozof i teoretyk literatury”.
Licząca niemal 800 stron książka „Bruno Schulz jako filozof i teoretyk literatury. Materiały V Międzynarodowego Festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu” pod redakcją Wiery Meniok ukazała się w 2014 roku, będąc pokłosiem jubileuszowego Piątego Festiwalu 2012 roku w Drohobyczu, i wypada ja uznać bodaj za największą schulzologiczną publikacją na świecie. Doczekaliśmy się właśnie poważnej recenzji tego obszernego tomu. W najnowszym numerze 2 (140) z 2015 roku lubelskiego kwartalnika „Akcent” znajdujemy recenzję pióra Ostapa Sływynskiego „Komentarze do nieuchwytności”. Sływynski (rocznik 1978) jest cenionym slawistą, wykłada literaturę polską i przekładoznawstwo na Uniwersytecie Lwowskim, jest poetą (w 2009 roku ukazał się w Polsce jego tomik „Ruchomy ogień” w przekładzie Bohdana Zadury), tłumaczem, krytykiem literackim; został uhonorowany licznymi nagrodami – m.in. w 2007 roku nagrodą Ambasady RP za przekład Andrzeja Stasiuka „Jadąc do Babadag” (Krytyka, Kijów 2007), uczestniczył w Festiwalach Schulzowskich w Drohobyczu.
Ostap Sływynski, z Olgą Tokarczuk, na spotkaniu podczas VI Festiwalu 2014 w Drohobyczu.
Sływynski przywołuje najpierw Jurija Andruchowycza, który powiedział o Drohobyczu, że to „ostatnie zakamarki świata”. To miasto, o którym – zauważa Sływynski – „nie da się pisać bez przesady” tym bardziej, że jest ono „miejscem absolutnym”, czyli takim gdzie jest „jednocześnie pustka i pełnia, furtka otwierająca się w przestrzeń nicości i brama metafizyczna”. Współcześnie, podobnie jak inne miasteczka tego regionu Europy, „po latach kulturowego vacuum i sterowanej amnezji” miasto chce się „wpisać” ponownie w historię i kulturę rozmaitymi, nieprzystającymi do siebie pomnikami. Bruno Schulz nie ma tu pomnika, ale ma tablicę w miejscu szczególnym, tam, gdzie został zamordowany, niepozorną, wmurowaną w chodnik. Tablica, symbol, „przypina” miasto do dawnych „złych czasów”, w których przyszło żyć pisarzowi oraz zarazem do „kontynentu jego imaginacji, który wciąż pozostaje dla wielu mieszkańców obszarem nieznanym”. Słowynski przyznaje, że rację mają ci, którzy za „zbyt pasywne” uznają zainteresowanie ukraińskiego państwa i społeczeństwa spuścizną Schulza – i o tym powinno się mówić. Władze nie wykorzystały tej szansy, jaką dawała 120 rocznica urodzin pisarza w 2012 roku, aby zmienić to podejście. Schulz wciąż jest za mało znany w szerszych kręgach ludzi kultury ukraińskiej, chociaż tłumaczenia jego opowiadań pojawiły się jeszcze w latach 80. XX wieku. Mimo tego to właśnie miasto Drohobycz, Sływynski przywołuje Adama Zagajewskiego – ten „trudny partner Schulzowskiego mistycyzmu”, jest „mimo wszystko najpewniejszym >domem< Schulza na Ukrainie”. A to za sprawą inicjatyw Centrum Polonistycznego takich jak Pokój – Muzeum Schulza czy organizowany przez szefową Centrum Wierę Meniok Międzynarodowy Festiwal Brunona Schulza. O skali i poziomie Festiwalu świadczy tenże tom przynoszący teksty 41 autorów z 12 krajów - „Bruno Schulz jako filozof i teoretyk literatury”. Według opinii recenzenta, w tomie nie ma tekstów słabych czy przeciętnych. Początek tomu, czyli cztery teksty autorów z czterech krajów (Adam Michnik, Dawid Grossman, Wiktor Jerofiejew, Taras Prochaśko) jest na swój sposób doskonały, albowiem „w tych czterech esejach podjęte zostały tematy, do których - w sposób inny, już czysto naukowy – powracać będą kolejni autorzy. Jednym z takich tematów jest samotność Schulza”. Sływynski prezentuje główne tezy i opinie tych oraz innych autorów (m.in. Stanisław Rosiek, Jerzy Jarzębski, Wiera Meniok, Ludmiła Krasnowa), pola wspólne i niezgody. Określa książkę jako „dużą i ważną”, która być może wpłynie na debatę o Schulzu w światowej humanistyce i być może jakoś na mieszkańców jego Drohobycza, co nie znaczy, że jednocześnie mówi o Schulzu wszystko i ostatecznie, albowiem nie „pozbawia go plastyczności pozwalającej mu wylewać się ze szklanki każdej kolejnej teorii”.
Grzegorz Józefczuk
|